Danie tak oczywiste i obecne w naszych kuchniach, że chyba nawet wstyd je zamieszczać.
Ale może jest ktoś, kto w życiu nie robił placków ziemniaczanych, tak jak ja przez długie lata nie zabierałam się do zrobienia np. kopytek, czy pierogów? Kto wie, kto wie? ;)
Placki:
Ziemniaki (ilość dowolna, takie rzeczy robi się na oko), ale powiedzmy, że około kilograma zetrzeć na tarce lub w jakimś mikserze. Dodać do nich albo startą razem z ziemniakami albo drobno posiekaną cebulkę. Posolić, popieprzyć, wbić jajo i dosypać mąki tyle, aby ciasto ziemniaczane było dość gęste. Na próbę można usmażyć mały placuszek i jak się rozpada, to znaczy, że trzeba dodać mąki.
Na rozgrzanym oleju smażymy z dwóch stron na złoto placki i układamy na papierowym ręczniku, aby odsączyć z tłuszczu. Nie jestem zwolenniczką smażenia placków na całą patelnię, bo moim zdaniem gra nie warta świeczki. Trzeba przy przewracaniu się nagimnastykować, a smakuje tak samo. No i kojarzy się z przemysłowymi jadłodajniami. ;)
Sos:
Na oliwie rozgrzać posiekaną cebulkę, chwilę posmażyć, dorzucić obrane, umyte i pokrojone kawałki pieczarki i posiekaną natkę. Pieczarki puszczą wodę i będą się dusić we własnym sosie. Poczekać, aż ta "pieczarkowa woda" odparuje i jak jej będzie już bardzo mało, wrzucić przyprawy, czyli jakieś warzywko, pieprz (ważny, bo sos pieczarkowy bez pieprzu nie istnieje), można odrobinę majeranku (ale z przyprawami ostrożnie, szczególnie z soleniem, bo pieczarki się kurczą). Jak już chwilę z przyprawami pieczarki się posmażą, zalać wodą i dusić aż pieczarki będą miękkie. Wyłączyć ogień, chwilę odczekać i dodać śmietanę. Nie lubię gęstego sosu pieczarkowego, więc daję śmietanę 10 %, bo danie i tak jest dość ciężkie.
Podawać placki polane sosem z dowolnym dodatkiem.
Smacznego!
Dodam, że zawsze jako pierwsze smażę malutkie dwa placki i wcinam je posypane cukrem trzcinowym. Pyszne. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz