Translate

wtorek, 25 grudnia 2012

Bigos

Na początek życzenia Wesołych Świąt :) 

Dzisiajszy dzień u mnie jest dniem lenistwa. Taki prawdziwy odpoczynek od świata. Idealny do ppodjadania w takim dniu jest bigos, który nie wymaga większych przygotowań. Stoi sobie w garze i czeka. 

Jak robię bigos? Bardzo prosto. 
Składniki: 
- 2 kg dobrej kwaszonej kapusty (ostatnio coraz trudniej taką kupić, dostępna w sklepach jest surowa i polana octem; już parę razy gotowe dania wywalałam do kosza :( ) 
- grzyby suszone (powiedzmy, że na tę ilość kapusty to będzie normalny głęboki talerz grzybów, które należy namoczyć najlepiej na noc)
- 4 - 5 suszonych pomidorów w oliwie (nie więcej, bo zdominują potrawę) 
- garść albo ze dwie suszonych śliwek
- obrane i starte na tarce jabłko
- 5 średnich cebul
- pół szklanki czerwonego wytrawnego wina
- przyprawy: ziele angielskie: kilka ziarenek w całości, kilka potłuczonych, liść laurowy ze 3 sztuki, sól albo warzywko, pieprz, majeranek, może być też gotowa przyprawa do bigosu, jak kto lubi
- olej lub oliwa. 

Wykonanie: 
Kapustę zalać wodą i zagotować. Odlać wodę, zalać ponownie i gotować na wolnym ogniu. Niektórzy kapustę płuczą i dopiero gotują nie odcedzając potem. Tak też można. Mnie jakoś poręczniej jest odcedzać. 
Cebula w piórka i na olej lub oliwę. Jak trochę się przysmaży, dodać pokrojone suszone pomidory i posiekane suszone śliwki, no i starte jabłko. Dorzucić do kapusty. Wodę z grzybów wlać do bigosu, a grzyby pokroić i też dodać. Wlać wino i dodać przyprawy. Z przyprawami ostrożnie, bo objętość kapusty w trakcie gotowania się zmniejsza i lepiej dosmaczyć pod koniec, niż przedobrzyć. 
Ja jeszcze dodaję do smażącej się cebuli paseczki sojowych wędlin, jeśli mam w jakieś resztki, ale nie jest to konieczne. 
Bigos gotować aż wszystko zmięknie. Najlepiej przez 2 - 3 dni, a potem odgrzewać, czy zamrozić jak zostanie. 
W garze: 
I na talerzu: 
Smacznego. 

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Odjazdowe ziemniaki do maślanki.

Jeszcze szybki przepis na ziemniaczki, które najlepiej smakują z maślanką albo zsiadłym mlekiem.

Garnek albo jakieś naczynie nadające się i do gotowania i do zapiekania spryskać na dnie oliwą.

Ziemniaki obrać i pociąć w cieniutkie talarki. Ja siekam na boku tarki (jest zwykle taka opcja do cięcia w plasterki).

Czerwoną cebulę również pokroić w cienkie piórka.

Przekładać warstwami: cebula, ziemniaki, warzywko/wegeta albo sól, pieprz, majeranek (można też inne ulubione przyprawy czy zioła, ale ja wolę bez udziwnień ;))




Postawić na chwilę na ogniu, aby cebula na spodzie trochę się przypiekła. Podlać odrobiną wody, przykryć pokrywką i dusić jakieś 15 - 20 minut. Potem wstawić do piekarnika i z termoobiegiem piec już bez pokrywki. Jak już ziemniaki będą miękkie, posypać startym żółtym serem. Jak się zapiecze, wyjąć i jeść jak w tytule. :)

Inny sposób, to podgotowane ziemnaki w naczyniu do zapiekania:


Pod koniec pieczenia posypać mozzarellą w wiórkach




Smacznego :)

Pikantny gulasz.

Blog zaniedbany ze względu na rodzinne kłopoty, ale coś wkleję. :)

Gulasz robi się najczęściej, kiedy trzeba "posprzątać" lodówkę, bo za dużo różnych skłądników w małych ilościach każdy się nazbierało. Można też tak bez powodu, kiedy ma się ochotę na coś sycącego i pikantnego. Jedzonego z dowolnym dodatkiem. Albo z pieczywem, albo z kluchami, czy ziemniarami. ;) 

Proponuję wersję bardzo sycącą. Potrzebujemy: 
- oliwa (bez tego skłądnika ani rusz)
- czerwona cebula (średnia)
- 2 nie za wielkie papryki czerwone
- połowę małej cukinii (nie za dużo, bo ma być pikantne, a nie słodkie - tak w celu zagęszczenia)
- pokrojone cienko pieczarki (około 250 g) 
- puszka czerwonej fasoli (taka większa np. Pudliszek) 
- z 15 koktajlowych pomidorków
- mały kartonik passaty pomidorowej 
- 2 - 3 parówki sojowe pokrojone w plasterki
- przyprawy: pieprz, warzywko, albo sól, papryka łagodna i ostra 

Wykonajmy: 
Cebulkę w kostkę i na oliwę. Dorzucić paprykę w kostkę i cukinię w kostkę. Chwilę posmażyć, aż się cebula zeszkli, dorzucić pieczarki. Dodać przprawy na oko (potem ewentualnie dosmaczyć jeszcze, ale dobrze jak się posmażą chwilę ze składnikami). Znowu chwilkę posmażyć. Podlać małą ilością wody i podusić jakieś 10 - 15 minut. Dodać parówki. Wrzucić przekrojone na pół pomidorki, a po chwili odsączoną i przepłukaną wodą fasolę. Wlać passatę i uzupełnić wodą, aby nie było za gęste. Pogotować do 10 minut i gotowe. Nie zagęszczamy, bo rolę zagęszczacza spełnia cukinia i passata. Jeśli chcemy zupę jedzoną z pieczywem, ma być rzadsza. Jeśli to ma być gulasz do kaszy, ryżu czy ziemniaków, to dolewamy mniej wody. 
Dosmaczyć przyprawami.Paprykę słodką śmiało (daje piękny kolor), a ostrą ile kto lubi (ja lubię dużo). 

Mam zdjęcie z kluskami śląskimi. Do tego podałam sałatę, którą uwielniam. ładnie wygląda posypane posiekaną natką: 

Moim zdaniem najlepiej smakuje jako pikantna zupa z bułą lub czosnkową grzanką. 

Smacznego. :) 

czwartek, 29 listopada 2012

"Francuskie" pierożki ze szpinakiem.

Danie, które dziś zaproponuję jest pyszne. Aż mnie korci, aby użyć jakiegoś dosadniejszego słowa dla oddania tego smaku, ale powstrzymam się. :) 
Francuskie dlatego zostało napisane w cudzysłowie, ponieważ te pierożki to żadne francuskie danie (chociaż kto wie....), a ich francuskość dotyczy tego, że jeden ze składników to ciasto francuskie. 

Pierożków zrobiłam trochę przemysłową ilość i takie proporcje podam. Jak ktoś chce mniej, może sobie podzielić. 

Farsz szpinakowy: 
3 opakowania mrożonego szpinaku (polecam firmy bonduelle, taki w kulkach) po 450 g rozmrozić jak wcześniej pisałam: wlać do garnka trochę wody, wrzucić szpinak, przykryć, a potem odkryć i pilnować aby się nie przypaliło. W razie czego dolać wody. Jak się rozmrozi, odcedzić na gęstym sitku. 

Na patelnię wrzucić na tę ilość szpinaku 3/4 kostki dobrego masła, rozpuścić, szybko (aby masło się nie spaliło) wcisnąć 3 duże ząbki czosnku i wrzucić szpinak. Pomieszać i chwilę przesmażyć. Przyprawić słuszną szczyptą gałki muszkatołowej. Dodać około 250 g serka fetopodobnego typu greckiego. Feta jest fajna, ale akurat do tego dania wolę taki serek (jest delikatny i miękki): 
Wrzucić, mieszać aż się rozpuści. I uwaga. Mamy już bardzo elegancki farsz. Ale uważam, że trzeba go trochę sprofanować. ;) Dlatego dodajemy serek topiony (taki duży w prosokątnym opakowaniu bez dodatków). Na chwilę odstawiamy, doprawiamy świeżo zmielonym pieprzem, solą i znowu podłączamy ogień i chwilę smażymy mieszając, aby się smaki połączyły. 
Próbujemy tylko raz, aby nie zjeść samego farszu, bo taki jest pyszny!!! ;) 
Ciasto (na tę ilość farszu 3 opakowania): 

Oczywiście gotowe (świeże), bo kto by się bawił z ciastem francuskim? ;) 

Wypróbowałam dziś oprócz ciasta firmy, którą polecałam przy okazji wpisu o pizzy, ciasto pudliszek. Jest kiepskie, nie polecam. Lepi się do rąk, rozrywa. 
Czyli: 
To drugie jest zdecydowanie lepsze. 
Ciasto rozwijamy i kroimy w kwadraty. 
Bierzemy taki kwadrat ciasta, rozciągamy go delikatnie, aby stał się prostokątem i nakładamy farsz i zlepiamy na pół. Powstają takie poduszeczki. Kwadraty można też zlepiać po przekątnej w trójkąty. Ja wolę poduszeczki, bo łatwiej się je. ;) 
Wcześniej, przed lepieniem na blasze rozkładamy papier do pieczenia. Spryskujemy go oliwą. O właśnie. Polecam taki jak poniżej spryskiwacz do oliwy. Jest bardzo przydatny i oszczędza oliwę. 
Układamy pierożki na papierze i smarujemy je rozmąconym jajkiem. 
Wkładamy do nagrzanego do około 180 stopni piekarnika i pieczemy około 15 minut (z termoobiegiem), aż się zarumienią. 
Świetnie smakują z barszczykiem. 

Smacznego. :) 

ps. jęsli zostanie farszu, ugotować makaron i wymieszać ze szpinakiem. ;)

środa, 28 listopada 2012

Mozzarella amore mio

Zawsze warto ją mieć w lodówce. Zwłaszcza tę w kształcie kulki zanurzoną w serwatce, ale i w wiórkach jest świetna do zapiekanych dań. Kiedy nie ma czasu na gotowanie, a żołądek domaga się czegoś ciepłego, można zrobić ekspresowe kanapki:

Bułkę skropić oliwą, położyć plasterki mozzarelli i posypać przyprawą na bazie suszonych pomidorów. Jak jestem we Włoszech, zawsze zaopatruję się w dużą ilość u lokalnych producentów. U nas w sklepach najbardziej zbliżona jest dostępna w słoiczkach firmy Kamis:



Potem na chwilkę do mikrofalówki albo do piekarnika i ciepłe kanapeczki gotowe.





Polecam również zapiekane cukinie. Obrać cukinie, pokroić w plasterki. Na blasze (ja wykładam papierem do pieczenia, bo nie lubię szorowania przypalonych garów) układać warstwami cukinię i mozzarellę (też w plasterkach). Każdą warstwę skropić oliwą i trochę posolić i popieprzyć. Posypać przyprawą z pomidorów.


Wstawić do piekarnika, w temp. 180 stopni piec ze 20 minut i gotowe. Pyszne z czosnkową bagietką albo jako dodatek do innych dań. 


Ech, rozmarzyłam się..... 
Dlatego na koniec fotka z mojej ukochanej Italii: 
Na pozór niepozorne zdjęcie, ale dla mnie ma szczególne znaczenie: 
widok na Capri z okna hoteliku na przedmieściach Sorrento o świcie: 
Południowe Włochy to moja wielka miłość. :) 

Smacznego. 



niedziela, 11 listopada 2012

Kotleciki z ryżu.

Było już o farszu z ryżu, z którego można zrobić kotleciki albo gołąbki. Zaproponuję podobny, ale z duszonymi warzywami. 
Ugotować ryż. 
Marchew, korzeń pietruszki, kawałek selera zetrzeć na jarzynowej tarce. 
Cebulę pokroić w kostkę, na oliwie zeszklić. Dodać warzywa, chwilę posmażyć, podlać wodą i udusić aż będą miękkie.

Dodać do ryżu, doprawić natką i przyprawami, dodać rozmoczoną w mleku bułkę, i wymieszać. wbić jajko i dosypywać tartej bułki aż do czasu, aż masa będzie zwarta, aby kotleciki się nie rozpadały. 
Farsz: 
Lepić mokrymi rękami (aby się nie przyklejały do rąk) kotleciki i smażyć na złoty kolor. 
Ten farsz jest rewelacyjny do gołąbków. 

Smacznego. :) 

Gołąbki z soczewicą.

Soczewica jest wspaniałym źródłem białka, ale ma specyficzny smak i z tego, co się orientuję, to nie wszyscy ją lubią. Osobiście bardzo lubię zupę z czerwonej soczewicy i włśnie ta czerwona odpowiada mi najbardziej. 
Udało mi się kupić zieloną, więc moje gołabki będą z zielonej. 

Szklankę (niepełną) soczewicy wsypujemy do miski i zalewamy wodą (objętość wody dwa razy większa niż soczewicy) i zostawiamy najlepiej na noc do moczenia. 
W drugiej misce można namoczyć kilka grzybków suszonych. 

Na drugi dzień robimy gołabki. 
Soczewicę odcedzić i w garnku ponownie zalać wodą, dodać razem z wodą, w której się moczyły grzybki i ugotować aż jedno i drugie będzie miękkie. Odcedzić. Grzyby wybrać (można je oczywiście ugotować osobno, ale po co?), posiekać drobno i dorzucić do odcedzonej soczewicy. 
Ugotować torebkę ryżu. 
W tak zwanym międzyczasie wstawić do dużego garnka kapustę w całości i gotować, aż będzie dość miękka, ale nie za bardzo, aby się nie rozpadła. 
Mieszamy ryż z soczewicą i jak trochę przestygnie, dodajemy zeszkloną cebulkę, jajo i przyprawy wg. uznania. Majeranek obowiązkowo z wiadomych względów (soczewica "działa" podobnie jak groch. ;) 

Mamy gotowy farsz. 

Długim ostrym nożem z ugotowanej i przestudzonej kapusty trzeba wykroić głąb, to łatwo jest oddzielać liście. Grubsze nerwy wycinamy albo zbijamy tłuczkiem. Liście można sztukować, kiedy są za małe, ale to oczywiste. 
Zawijamy gołąbki. 
I gotowy gołąbek? 
Dno garnka wykładamy kilkoma liśćmi i układamy ciasno gołąbki: 
Zalewamy wodą i dusimy z godzinę pod przykryciem. Trzeba do0brze doprawić gołąbki, bo woda wypłuka na przykład sól. Albo dosolić wodę. Można też zrobić od razu sos pomidorowy, ale ja robię osobno. 

Smacznego. :) 

wtorek, 6 listopada 2012

Pieczone warzywa.

Dodatek albo samodzielne danie jedzone na przykład z ryżem.
Mogą być na zimno albo ciepło, jak kto woli.
Blachę skropić oliwą. Ułożyć na niej pokrojone w plastry lub dość spore słupki warzywa: cukinia, bakłażan, papryka różne kolory. Posolić, popieprzyć, jeszcze skropić oliwą, wrzucić parę ząbków czosnku (można nie obierać, tylko zgnieść, bo to chodzi o zapach, którym warzywka mają przejść), włożyć kilka gałązek świeżych ziół (rozmaryn, tymianek itp.)
Piec w piekarniku, aż będą miękkie.


Niestety nie mam zdjęcia warzywek po upieczeniu, ale trzeba w trakcie próbować, aby były miękkie.
Smacznego. :)

Krupnik

Zupy bez mięsa gotuję od zawsze. Myślę, że jest to pomysł szczególnie dobry również dla mięsożerców jedzących mięcho na drugie danie. Bo czy nie za dużo wtedy mięsa na jeden posiłek? 
Gotowanie każdej zupy zaczynam od oliwy. 
Uważam, że oliwa to najlepszy produkt jaki isnieje. Włosi są przekonani, że wpływa nie tylko na układ pokarmowy, ale na skórę, na włosy, na serce. I chyba coś w tym jest, bo Włosi dozywają sędziwego wieku paląc papierochy i nie oszczędzając się jeśli chodzi o tryb życia. Najwięcej jedzą wieczorem, nie dosypiają. Regularnie używając oliwy można zauważyć, że rzeczywiście skóra mniej się wysusza i włosy stają się lepsze jakościowo. 

Krupnik bez mięsa jest jedną z moich ulubionych zup. 
Skłądniki: 
- woreczek kaszy jęczmiennej
- warzywa: kawałek selera, kawałek pora, cebula, marchew, 2 ziemniaki, kawałek korzenia pietruszki, garść posiekanej natki.
- sól i pieprz albo jak ktoś używa, to przyprawa typu warzywko)

Mała dygresja: przyprawy wegetopodobne można zastąpić przyprawą zrobioną samodzielnie ze zmiksowanych suszonych warzyw z dodatkiem soli i kurkumy. Wtedy mamy produkt podobny, ale bez konserwantów. 

Na dno garnka (4 litrowy garnek jest w sam raz na taką ilość kaszy i warzyw) wlewamy ze 4-5 łyżek oliwy. Wrzucamy pokrojoną w kostkę cebulę i w półkrążki pora (por na pół wzdłuż i pokroić te połówki w plasterki). 

Zeszklić, ale nie przypalić. 

Następnie wrzucamy starte na tarce jarzynowej warzywa (prócz ziemniaków) i chwilę smażymy mieszając. 
Po chwili wrzucamy pokrojone w kostkę ziemniaki, kaszę, natkę i przyprawy. Wszystko razem mieszając jeszcze chwilę smażymy. 
Zalewamy wodą i gotujemy aż kasza i warzywa będą miękkie. Ewentualnie doprawiamy do smaku. 
Gotowe. Zupę zwykle gotuję na 2 dni. Krupnik na następny dzień zgęsnieje, więc można dolać wody i doprawić. 

Smacznego. :) 

wtorek, 30 października 2012

Zupa z dyni.

Sezon dyniowy w pełni. Przy wycinaniu upiornych lampionów, warto zostawić jakiś niewielki okaz, aby z niego ugotować pyszną zupę, która na jesienne, a nawet ostatnio zimowe chłody jest w sam raz, bo świetnie rozgrzewa. 
Lampionów z dyni nie wycinam, bo jakoś nie czuję takiej potrzeby. Chyba za stara jestem i nie łykam tak łatwo zamerykanizowanych tradycji. Jak przebrane dzieci zapukają, to daję cukierki, ale sama nie dekoruję domu halloweenowo. Nie moje klimaty. :) 

Ale do rzeczy..... 

Do ugotowania zupy z dyni (4 porcje) potrzebujemy: 
Przyprawy: 
- gałka muszkatołowa
- ostra papryka 
- sól, pieprz 
- oliwa 
Oraz: 
- około 1,5 l bulionu warzywnego (w ostateczności kostka warzywna)
- 2 małe ziemniaki 
- 1 cebula średnia 
- 4 łyżki kwaśniej śmietany 
- garść prażonych pestek z dyni 
- około 1 kg obranej dyni (obieranie twardej skórki do przyjemności nie należy, dlatego lepiej dynię pokroić na mniejsze kawałki i dopiero wtedy obierać). Przed obraniem dyni powinno być mniej więcej dwa razy tyle. Czyli jak potrzebujemy 1 kg, to kupujemy dynię, która waży 2 kg. Pestki z otaczającymi je włóknami najlepiej wyskrobać łyżką. Dynie można kupować na połówki, więc łatwo wybrać odpowiednią. 
Moja połówka. :) 

Przed obraniem dynię pociąć i dopiero obierać, wtedy mamy mniejszą "szansę" na skaleczenie. :) 
Cebulę pokroić w kostkę i zeszklić na oliwie. Dodać pokrojoną w kostkę dynię i pokrojone w kostkę ziemniaki. Przesmażyć przez kilka minut. Zalać bulionem i gotować aż ziemniaki i dynia będą miękkie. Dynia może się rozpadać. W razie potrzeby uzupełniać płyn dolewając bulion, aby się nie przypaliło. Gdyby się tak stało, że płynu wleje się za dużo, to nie trzeba się przejmnować i gotować do czasu, aż woda odparuje, a zupa będzie dość gęsta (takie charakterystyczne pyrkotanie). 
Wyłączyć, blenderem zmiksować na jednolitą masę. Doprawić gałką, ostrą papryką, solą i pieprzem. Ja po trochu tyc przypraw daję w czasie smażenia (po dwie szczypty), to wtedy aromat jest trwalszy, a po ugotowaniu doprawiam tylko w razie potrzeby. 
Na talerzu ozdobić kleksem z kwaśnej śmietany, posypać pestkami (uprażonymi na suchej patelni i posypać jak jeszcze są ciepłe i ładnie pachną) i gotowe. 
Smacznego. :) 

piątek, 26 października 2012

Warzywny gulasz z serkiem tofu.

Gulasz można jeść z pieczywem, makaronem albo ryżem czy ziemniakami.

Opakowanie serka tofu pokroić w kostkę 1,5x1,5 cm.
Na głębokiej patelni rozgrzać oliwę i obsmażyć tofu na zloto.
Dodać wyciśnięte 2 ząbki czosnku i posiekaną drobno czerwoną cebulę (średnią) i zeszklić. Dorzucić 2 małe papryki posiekane w kostkę i 3 młode nieduże cukinie również w kostkę. Chwilę posmażyć, doprawić solą, pieprzem i kilkoma szczyptami przyprawy zioła prowansalskie.
Jak już wszystko będzie trochę "przyłapane" , zalać wodą i dusić na wolnym ogniu aż warzywa zmiękną. Jak woda wyparuje, uzupełniac w trakcie duszenia. Cukinia w trakcie duszenia powinna się trochę "rozpuścić" i zagęścić danie.
Można dodać też pomidora obranego ze skórki i pokrojonego w kostkę. Na zdjęciu gulasz jest bez pomidorów.



czwartek, 25 października 2012

Pasztet z fasoli.

     Taki pasztet można jeść i na ciepło jako danie obiadowe z dodatkami, jak i na zimno jako smarowidło do kanapek albo przekąska z dodatkiem sałatki, czy jakiegoś ostrego dipu. 
      Zrobiłam pasztet w ilości przemysłowe, bo akurat jak go piekłam, szłam z wizytą do znajomych i zawsze jak do kogoś idę, to mając świadomość, że jestem kłopotliwym gościem (ludzie nie mają pomysłów na danie bez mięsa), zawsze coś ze sobą zabieram, aby gospodarze się nie stresowali, a ja abym nie umarła z głodu jak na pewnym weselu, gdzie całą noc jadłam gotowanego kalafiora, bo wszystko, dosłownie wszystko było z mięsem. Na kalafiora nie mogę już od pół roku patrzeć. :D
      Dodatki można sobie zmieniać w zależności od gustu i smaku. Ja zrobiłam tak (na dość duży pasztet, ale na początek proponuję wypróbować z jakiegoś ułamka moich składników):
- dwie torebki po 450 g fasoli jaś (namoczyć na noc w zimnej wodzie; tej wody powinno być sporo, bo fasola chłonie)
- na oliwie zesmażyć cebulę i posiekaną w kostkę paprykę (po sztuce). Trzeba je trochę podusić w odrobinie wody, bo pasztet krótko się piecze. Można zamiast papryki dodać pieczarki, ale ja wolę paprykę, a potem polać sobie pasztet sosem pieczarkowym. Można też suszone pomidory. Można ostrzej doprawić... Wszystko można ;).
- przygotować jajo (na porcję jak moja dwie sztuki).
- oliwę
- posiekaną natkę
- ze 3 łyżki sosu sojowego
- przyprawy: pieprz, sól, tymianek i majeranek (albo inne ulubione, ale majeranek obowiązkowo)
- ewentualnie namoczoną w mleku kajzerkę (do tego konkretnego pasztetu nie dodałam, ale z kajzerką, a właściwie dwoma na dwie torebki fasoli jest wilgotniejszy i bardziej zwarty).

No to bierzemy się do roboty!
Fasolę odcedzić po najmniej 12 godzinach moczenia i ugotować do miękkości. Odcedzić i odstawić aby trochę przestygła.
Zmielić w mikserze albo przetrzeć przes sitko (doradzam mikser, bo sitko to robota dla masochistow ;)).
UWAGA! - Wrzucać do miksera małe porcje fasoli, bo jak się ją mieli, to jest twarda i sucha i mikser ma problemy techniczne :D

Zmieloną masę umieścić w misce. Dodać duszone warzywa i przyprawy. Można dodać namoczoną w mleku, a potem odciśniętą bułkę, którą najlepiej jest zmielić razem z fasolą. Wbić jajo i dolewać oliwy tyle, aż masa będzie miękka i trochę ciapowata. Dokładnie wymieszać łyżką.
Wygląda mniej więcej tak:
Naczynie do pieczenia posmarować masłem, wysypać bułką tartą (wtedy łatwo wyjąć pasztet z formy), napełnić masą. Po wygładzeniu pasztetu wierzch posmarować sosem sojowym. Smaku z tego za wiele nie będzie, ale za to ładny kolor owszem. :)
Piec w temperaturze około 180 stopni do czasu aż brzegi będą odstawać od formy. O tak:
Gotowy pasztet w całej okazałości:
Wyjęty z formy:
Z góry.....
Z boku...... (fotogeniczny, prawda?) :D 

W przekroju:

Dopisuję jeszcze. Ostatnio zrobiłam taki pasztet z dodatkiem pieczarek. Do zeszklonej cebuli dodałam pokrojoną w kostkę paprykę i po chwili starte na tarce pieczarki. Podusiłam wszystko trochę, aby było miękkie i dodałm do masy fasolowej. 


Reszta normalnie: 


I w przekroju: 
Z pieczarkami jest wilgotniejszy i może pełnić rolę pasty do smarowania.  

SMACZNEGO!